Kamyk całe życie służył człowiekowi. Pracował w bryczce, ciągnął wóz ze złomem krętymi, pracował w siodle, w polu i przy oprowadzaniu roześmianych dzieci na festynach. Zawsze dostawał potem od zachwyconych dzieciaków jakiegoś smakołyka. Kamyk przeżył już większość swojego życia – trzeba by jego zapytać czy uczynił to tak, jak chciał. Zazwyczaj koń jednak ma niewiele do powiedzenia.
Kamyk jest jednym z tych koni, które całe życie miały niewidoczną plakietkę „Przyjaciel człowieka”. Były głaskane, chwalone, być może widział nawet kilka razy weterynarza, a nawet kowala. Ale ekonomia jest równa wobec wszystkich koni. Kiedy nadchodzi starość i niedołężność – nikt nie używa już słowa „przyjaciel”. Pojawia się „darmozjad”. Ubieramy białe rękawiczki – wysłanie konia na rzeź. Usprawiedliwiamy siebie tym, ze chcemy mu ulżyć na starość.. poczucie winy znika jak kamfora.
Kamyka udało się ocalić w 2011 roku. Dziś mieszka w naszym ośrodku, w Szczedrzykowicach. Jest jednym z najstarszych tu koni. Potrzebuje środków na pełną diagnostykę, na zakup najlepszej paszy oraz suplementów dla starych koni.