Kazuki ze względu na stan zdrowia pozostanie pod opieką Fundacji do końca swoich dni. Problemy z układem kostnym i co za tym, idzie trwałą kulawizną, uniemożliwiły realizację adopcji realnej.
Historia Kazukiego jest podobna do tysięcy innych. Proceder selekcjonowania koni na bezużyteczne i „mogące jeszcze dla nas zarobić” powtarza się co roku. Tak dzieje się w hodowlach, ośrodkach rekreacyjnych i w stajniach wyścigowych. Tu nie ma krzty miejsce na sentymenty. Tu żadne kodeksy nie zmuszają do brania odpowiedzialności za istotę, którą oswoimy i która latami na nas ciężko pracowała. Kazuki przyjechał skrzypiącym żukiem do stajni handlarza. Wychodząc po trapie nerwowo się rozglądał- nie ma boksów, ani zielonych wybiegów. Są za to obdrapane ściany i łańcuchy przy kratach. Kiedyś koń ścigał się z wiatrem i własnymi słabościami. jednak jego waleczne serce nie pomogło mu wygrać życia. Prawo konia do życia warunkowane jest przydatnością w szeroko rozumianym ludzkim interesie. Dlatego kiedy zachwycamy się piękną oprawą wydarzeń sportowych, czasem warto zajrzeć za kurtynę, bo może się okazać, że tam wcale nie ma bajki.