Nastka całe życie pracowała dla swego gospodarza. Tu się urodziła. Tu miała odejść. Taka tradycja. Zresztą gospodarz podkreśla, że Nastka wszystko umie. Robiłaby do upadłego. Ale wyszło inaczej. Latem klacz zaczęła mieć problemy z oddychaniem. Weterynarz coś podał, miało być lepiej. A było już tylko gorzej. Ciągle charczała, kiedy ciągnęła wóz. Gospodarz zupełnie rozłożył ręce, kiedy miesiąc temu okazało się, że klacz traci wzrok w jednym oku. Nie wierzył do końca, że ktoś może chcieć takiego konia. Nastka nie wie nawet co to prawa zwierząt ani manifestacje w jej imieniu. Tu, na kraniec świata, takie nowinki nie docierają. Z prośbą o ratunek zadzwonił do nas nasz Darczyńca. Zna klacz, bo często widział ją z okna, jak ciągnęła wóz. Odłożył z emerytury 100 zł na jej wykup. Poprosił, abyśmy pomogli, zebrali resztę.
Pomogliśmy. Dziś Nasta przebywa w naszym folwarku. Zdiagnozowano u niej astmę końską, która jest nieuleczalna.